Przejdź do głównej zawartości

Stare

 Nieludzka duma wypełnia duszę tego młodzieńca!...” - rzekł do siebie arcykapłan i smut- ny pożegnał faraona.


ROZDZIAŁ JEDENASTY

Tymczasem Pentuer wybierał się z powrotem do Dolnego Egiptu, aby z jednej strony zna- leźć po trzynastu delegatów stanu rolniczego i rzemieślniczego dla faraona, z drugiej zaś - aby zachęcić ludność pracującą do upominania się o ulgi, jakie przyobiecał nowy władca. W jego bowiem przekonaniu największą sprawą dla Egiptu było: usunąć krzywdy, jakich doznawały, i nadużycia, jakim ulegały klasy pracujące.

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

 

Strony

Wpisy

 

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Niemniej Pentuer był kapłanem i nie tylko nie pragnął upadku swego stanu, ale nawet nie chciał zrywać węzłów, jakie go z nim łączyły.

Toteż aby zaznaczyć swoją wierność, Pentuer poszedł z pożegnaniem do Herhora. Potężny niegdyś dostojnik przyjął go z uśmiechem.

-  Rzadki gość... rzadki gość!... - zawołał Herhor. - Od czasu jak mogłeś zostać doradcą je- go świątobliwości, nie pokazujesz mi się... Co prawda, nie ty jeden!... Ale cokolwiek nastąpi, nie zapomnę twoich usług, choćbyś mnie jeszcze bardziej unikał.

-  Ani jestem doradcą pana naszego, ani unikam waszej dostojności, którego łasce zawdzię- czam to, czym dziś jestem... - odparł Pentuer.

-  Wiem, wiem! - przerwał Herhor. - Nie przyjąłeś wysokiego dostojeństwa, aby nie praco- wać na zgubę świątyń. Wiem, wiem!... choć może i szkoda, że nie zostałeś doradcą rozbryka- nego młokosa, który niby to nami rządzi... Z pewnością nie pozwoliłbyś mu otaczać się zdraj- cami, którzy go zgubią...

Pentuer nie chcąc rozmawiać o tak drażliwych kwestiach opowiedział Herhorowi, po co jedzie do Dolnego Egiptu.

-   Owszem - odparł Herhor - niechaj Ramzes XIII zwołuje zebranie wszystkich stanów...

Ma do tego prawo.

Ale - dodał nagle - szkoda mi, że ty się w to mięszasz... Duże zmiany zaszły w tobie!... Pamiętasz, co mówiłeś w czasie owych manewrów pod Pi-Bailos do mego adiutanta?... Przy- pomnę ci: mówiłeś, że potrzeba ograniczyć nadużycia i rozpustę faraonów. A dziś... sam po- pierasz dziecinne pretensje największego rozpustnika, jakiego miał kiedy Egipt.

-   Ramzes XIII - przerwał mu Pentuer - chce poprawić dolę ludu. Byłbym więc głupim i nikczemnym, gdybym ja, syn chłopów, nie służył mu w tej sprawie.

-  Nie pytasz jednak, czy to nie zaszkodzi nam, kapłaństwu?... Pentuer zdziwił się.

-   Wszakże sami dajecie wielkie ulgi chłopom należącym do świątyń! - zawołał. - Mam zresztą wasze pozwolenie...

-  Co?... jakie?... - spytał Herhor.

-   Przypomnij sobie, wasza dostojność, tę noc, podczas której, w świątyni Seta, witaliśmy najświątobliwszego Beroesa. Mefres mówił wtedy, że Egipt upadł skutkiem poniżenia się stanu kapłańskiego, a ja twierdziłem, że nędza ludu jest przyczyną niedoli państwa. Na co ty, o ile pamiętam, odpowiedziałeś:

„Niech Mefres zajmuje się podźwignięciem kapłanów, a Pentuer poprawą losu chłopstwa...

Ja zaś będę zapobiegał zgubnej wojnie między Egiptem i Asyrią...”

-  A widzisz - przerwał arcykapłan - więc masz obowiązek działać z nami, nie z Ramzesem.

-   Alboż on chce wojny z Asyrią?... - odparł energicznie Pentuer. - Czy może przeszkadza kapłanom w nabywaniu mądrości?... Chce dać ludowi siódmy dzień na odpoczynek, a później obdarzyć każdą rodzinę chłopską małym kawałkiem gruntu... I nie mów mi, wasza dostoj- ność, że faraon chce złego: bo przecie na folwarkach świątyń sprawdzono, że chłop wolny i mający swój zagon bez porównania lepiej pracuje aniżeli niewolnik.

-   Ależ ja nic nie mam przeciw ulgom dla pospólstwa! - zawołał Herhor. - Tylko jestem przekonany, że Ramzes nie zrobi nic dla ludu.


-  Z pewnością - nie, jeżeli odmówicie mu pieniędzy...

-   Choćbyśmy mu dali piramidę złota i srebra, a drugą klejnotów, nic nie zrobi, bo to roz- hukany dzieciak, którego asyryjski poseł Sargon nigdy nie nazywał inaczej, tylko - chłyst- kiem...

-  Faraon ma wielkie zdolności...

-   Ale nic nie wie, niczego nie umie! - mówił Herhor. - Ledwie trochę zawadził o wyższą szkołę, z której czym prędzej uciekł. Toteż dziś w sprawach rządu jest jak ślepy, jest jak dziecko, które śmiało przestawia warcaby, ale nie ma pojęcia o grze w warcaby.

-  Jednak rządzi...

-   Co to za rządy, Pentuerze! - odparł z uśmiechem arcykapłan. - Pootwierał nowe szkoły wojskowe, pomnożył liczbę pułków, zbroi cały naród, obiecuje święta pospólstwu... Ale jak on to wykona?... Trzymasz się z daleka od niego, więc nic nie wiesz; lecz ja zapewniam cię, że on wydając rozkazy wcale nie zastanawia się: kto to zrobi? czy są środki? jakie będą na- stępstwa?..

Tobie się zdaje, że on rządzi. To ja rządzę, ja ciągle rządzę, ja, którego on wypędził od sie- bie... Ja robię to, że dziś mniej wpływa podatków do skarbu, ale ja też zapobiegam buntowi chłopstwa, który już by wybuchnął; ja sprawiam, że nie porzucono robót przy kanałach, gro- blach i gościńcach. Ja w końcu już dwa razy powstrzymywałem Asyrią od wypowiedzenia nam wojny, którą ten szaleniec wywołuje wojskowymi rozporządzeniami...

Ramzes rządzi!... On tylko robi zamęt. Miałeś próbę jego gospodarki w Dolnym Egipcie: pił, hulał, sprowadzał coraz nowe dziewczęta i - niby to zajmował się administracją nomesów, ale nic, zupełnie nic nie rozumiał. Co zaś najgorsze: wdał się z Fenicjanami, ze zbankrutowa- ną szlachtą i rozmaitego gatunku zdrajcami, którzy pchają go do zguby.

-  A zwycięstwo nad Sodowymi Jeziorami?... - spytał Pentuer.

-  Przyznaję mu energię i znajomość sztuki wojskowej - odparł Herhor. - To jedno on umie. Lecz powiedz sam, czy wygrałby bitwę nad Sodowymi Jeziorami, gdyby nie pomoc twoja i innych kapłanów?... Przecież wiem, że zawiadamialiście go o każdym ruchu libijskiej ban- dy... A teraz pomyśl, czy Ramzes, nawet z waszą pomocą, mógłby wygrać bitwę, na przykład

-  przeciw Nitagerowi?... Nitager to mistrz; Ramzes to dopiero czeladnik.

-  Więc czym skończy się wasza nienawiść? - zapytał Pentuer.

-   Nienawiść!... - powtórzył arcykapłan. - Alboż ja mogę nienawidzieć chłystka, który w dodatku jest tak obsaczony jak jeleń w wąwozach przez myśliwców. Muszę jednak przyznać, iż jego rządy są tak szkodliwe dla Egiptu, że gdyby Ramzes miał brata albo gdyby Nitager był młodszy, już usunęlibyśmy dzisiejszego faraona...

-  A wasza dostojność zostałbyś jego następcą!... - wybuchnął Pentuer. Herhor wcale nie obraził się.

-   Dziwnie zgłupiałeś, Pentuerze - odparł wzruszając ramionami - od czasu gdy robisz po- litykę na własny rachunek. Rozumie się, że gdyby zabrakło faraona, ja miałbym obowiązek zostać nim, jako arcykapłan Amona tebańskiego i naczelnik najwyższej rady kapłańskiej. Ale na co mi to? Czyliż od kilkunastu lat nie mam większej władzy aniżeli faraonowie?... Albo czy dziś ja, wypędzony minister wojny, nie robię w państwie tego, co uważam za potrzeb- ne?...

Ci sami arcykapłani, skarbnicy, sędziowie, nomarchowie, a nawet jenerałowie,  którzy mnie teraz unikają, muszą przecie spełniać każdy tajemny rozkaz najwyższej rady, opatrzony moją pieczęcią. Czy jest w Egipcie człowiek, który by takich zleceń nie spełnił?... Czy ty sam ośmieliłbyś się im opierać?...

Pentuer zwiesił głowę. Jeżeli pomimo śmierci Ramzesa XII utrzymała się najwyższa, tajna rada kapłańska, to Ramzes XIII albo musi jej ulec, albo stoczyć z nią walkę na życie i śmierć.


Faraon miał za sobą cały naród, całe wojsko, wielu kapłanów i większość cywilnych do- stojników. Rada mogła rachować ledwo na parę tysięcy stronników, na swoje skarby i niesły- chanie mądrą organizacją. Siły najzupełniej nierówne, ale wynik walki - bardzo wątpliwy.

-  Więc wy postanowiliście zgubić faraona!.. - szepnął Pentuer.

-  Wcale nie. Chcemy tylko uratować państwo.

-  W takim razie: cóż powinien robić Ramzes XIII...

-  Co on zrobi?... nie wiem - odparł Herhor. - Ale wiem, co robił jego ojciec.

Ramzes XII również zaczął rządy od nieuctwa i samowoli; lecz gdy zabrakło mu pienię- dzy, a najgorliwsi stronnicy poczęli go lekceważyć, zwrócił się do bogów. Otoczył się kapła- nami, uczył się od nich, ba! nawet ożenił się z córką arcykapłana Amenhotepa... I po kilkuna- stu latach doszedł do tego, że sam został arcykapłanem nie tylko pobożnym, ale nawet bardzo uczonym.

-  A jeżeli faraon nie usłucha tej rady? - spytał Pentuer.

-  To obejdziemy się bez niego - rzekł Herhor. Po chwili zaś ciągnął dalej:

-   Posłuchaj mnie, Pentuerze. Ja wiem nie tylko, co robi, ale nawet: o czym myśli ten twój faraon, który zresztą nie odbył jeszcze uroczystej koronacji, więc dla nas jest niczym. Ja wiem, że on chce zrobić kapłanów swoimi sługami, a siebie - jedynym panem Egiptu.

Ale taki zamiar jest głupstwem, a nawet zdradą. Nie faraonowie - o czym dobrze wiesz - stworzyli Egipt, lecz bogowie i kapłani. Nie faraonowie oznaczają przybór Nilu i regulują jego wylewy; nie faraonowie nauczyli lud siać, zbierać płody, hodować bydło. Nie faraono- wie leczą choroby mieszkańców i czuwają nad bezpieczeństwem państwa od zewnętrznych wrogów...

Cóż by zatem było, sam powiedz, gdyby nasz stan wydał Egipt na łaskę faraonów? Naj- mędrszy z nich ma za sobą doświadczenie z lat kilkudziesięciu; ale stan kapłański badał i uczył się przez dziesiątki tysięcy lat... Najpotężniejszy władca ma jedną parę oczu i rąk - przy sobie; podczas gdy my posiadamy tysiące oczu i rąk we wszystkich nomesach i nawet w ob- cych państwach...

Czy więc działalność faraona może porównywać się z naszą i - w razie różnicy zdań - kto powinien ustąpić: my czy on?...

-  A cóż ja teraz mam robić? - wtrącił Pentuer.

-  Rób, co ci każe ten młodzik, byleś nie zdradził świętych tajemnic. A resztę... zostaw cza- sowi... Szczerze pragnę, ażeby młodzieniec, nazywany Ramzesem XIII, upamiętał się, i przy- puszczam, że zrobiłby to, gdyby... Gdyby nie związał się z obmierzłymi zdrajcami, nad któ- rymi już zawisła ręka bogów.

Pentuer pożegnał arcykapłana, pełen smutnych przeczuć. Nie upadł jednak na duchu wie- dząc, że cokolwiek dziś zdobędzie dla poprawienia bytu ludowi, to już zostanie, choćby fara- on ugiął się przed potęgą kapłanów.

„W najgorszym położeniu - myślał - trzeba robić, co możemy i co do nas należy. Kiedyś poprawią się stosunki, a teraźniejszy zasiew wyda owoce.”

Niemniej jednak postanowił wyrzec się agitacji między ludem. Owszem, gotów był uspa- kajać niecierpliwych, aby nie powiększali kłopotów faraonowi.

W parę tygodni później Pentuer wjeżdżał w granice Dolnego Egiptu upatrując po drodze najrozsądniejszych chłopów i rzemieślników, spomiędzy których można by wybrać delega- tów do zgromadzenia, które zwoływał faraon.

Wszędzie na drodze spotykał oznaki najwyższego wzburzenia: zarówno chłopi, jak i rze- mieślnicy domagali się, aby im dano siódmy dzień wypoczynku i płacono za wszelkie pu- bliczne roboty, jak było dawniej. A tylko upomnieniom kapłanów różnych świątyń należało zawdzięczać, że nie wybuchnął bunt ogólny, a przynajmniej, że robót nie przerywano.

Zarazem uderzyło go kilka nowych zjawisk, których miesiąc temu nie dostrzegał.


Przede wszystkim lud podzielił się na dwie partie. Jedni byli stronnikami faraona i wroga- mi kapłanów, drudzy - burzyli się przeciw Fenicjanom. Jedni dowodzili, że kapłani powinni wydać faraonowi skarby Labiryntu, drudzy szeptali, że - faraon zanadto proteguje cudzoziem- ców.

Najdziwniejszą jednak była pogłoska, nie wiadomo skąd powstała, że Ramzes XIII - zdra- dza objawy obłąkania jak jego brat przyrodni i starszy, który właśnie dlatego został usunięty od tronu. O wieści tej mówili kapłani, pisarze, nawet chłopi.

-   Kto wam opowiada takie kłamstwa?... - zapytał Pentuer jednego ze znajomych inżynie- rów.

-  To nie kłamstwo - odparł inżynier - ale smutna prawda. W pałacach tebańskich widziano faraona, jak biegał nagi po ogrodach... A pewnego wieczora jego świątobliwość w nocy, pod oknami królowej Nikotris, wlazł na drzewo i rozmawiał z nią samą.

Pentuer zapewnił go, że nie dawniej jak przed pół miesiącem widział faraona, który cieszy się najlepszym zdrowiem. Wnet jednak poznał, że inżynier nie ufa mu.

„To już sprawa Herhora!... - pomyślał. - Zresztą tylko kapłani mogliby mieć tak szybkie wiadomości z Tebów...”

Na chwilę stracił chęć do zajmowania się wyborem delegatów, lecz znowu odzyskał ener- gię, wciąż powtarzając sobie, że - co lud dziś pozyska, tego nie straci jutro... Chyba gdyby zaszły jakieś nadzwyczajne wypadki!

Za Memfisem, na północ od piramid i Sfinksa, wznosiła się już na granicy piasków nie- wielka świątynia bogini Nut. Mieszkał tam stary kapłan Menes, największy w Egipcie znawca gwiazd, zarazem inżynier.

Gdy trafiła się w państwie budowa dużego gmachu albo nowego kanału, Menes schodził na grunt i wytykał kierunek. Poza obrębem tego żył ubogi i samotny w swej świątyni, nocami badając gwiazdy, w dzień pracując nad osobliwymi przyrządami.

Od kilku lat Pentuer nie był w tym miejscu, toteż uderzyło go opuszczenie i ubóstwo. Ce- glany mur walił się, w ogrodzie poschły drzewa, na dziedzińcu wałęsała się chuda koza i parę kur.

Przy świątyni nie było nikogo. Dopiero gdy Pentuer zaczął wołać, z pylonu wyszedł stary człowiek. Miał bose nogi, na głowie brudny czepiec, jak chłopi, dokoła bioder łachman opa- ski, a na plecach panterczą skórę, z której szerść wypełzła. Mimo to jego postawa była pełna godności, a oblicze rozumu. Bystro przypatrzył się gościowi i rzekł:

-  Albo mi się zdaje, albo jesteś Pentuerem?...

-  Jestem nim - odrzekł przybysz i serdecznie uściskał starca.

-   Ho!... ho!... - zawołał Menes, on to był bowiem - widzę, że zmieniłeś się na dostojnych posadzkach. Masz gładką skórę, bielsze ręce i złoty łańcuch na szyi. Na taką ozdobę długo musi czekać bogini oceanu niebieskiego matka Nut!...

Pentuer chciał zdjąć łańcuch, ale Menes powstrzymał go z uśmiechem.

Daj pokój! - rzekł. - Gdybyś wiedział, jakie klejnoty mamy na niebie, nie kwapiłbyś się z ofiarowaniem złota... Cóż, przychodzisz 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nowe

 tego powodu uważam, że państwo jest w niebezpieczeństwie, i -jestem zmuszony zwró- cić się po fundusze do skarbów przechowywanych w Labiryncie. Dwaj kapłani niespokojnie poruszyli się. -    Wiem - ciągnął faraon - że według naszych świętych praw, mój dekret nie wystarczy do otworzenia nam piwnic Labiryntu. Lecz kapłani tamtejsi objaśnili mnie: co powinienem zro- bić? Oto - muszę zwołać przedstawicieli wszystkich stanów Egiptu, po trzynastu ludzi z każ- dego stanu, i uzyskać od nich potwierdzenie mojej woli... Faraon w tym miejscu uśmiechnął się i zakończył: Wpisy Free GOG Game Sang Froid Free GOG Game Giveaway Jotun Free GOG Game Giveaway CAYNE Free GOG Game Flight of the Amazon Queen Free GOG Game Ultima 4 Steam Game DHL Free Key Giveaway Septerra Core Giveaway GOG Game Beneath a Steel Sky Homefront Steam Game Free Key humblebundle Giveaway Knightshift Steam Game DHL Free Key Giveaway Giveaway Steam Game Free Key Total War Warhammer Free Origin Game Mass Effect 2 Giveaway Fr